Moje tegoroczne urodziny zdecydowanie różniły się od poprzednich. Zamiast skupić się na sobie, sprawić sobie urodzinowy prezent w postaci szalonych zakupów czy dyskotekowo- alkoholowych harców, od rana do wieczora byłam w chwalebnej służbie Matki Polki (czytaj: mój dzień nie różnił się niczym od poprzednich). Żeby nie stosik nowości wydawniczych i płytowych, który dostałam w prezencie, w zasadzie w ogóle nie zauważyłabym, że jestem o rok starsza. Zastanawiam się teraz, kiedy w końcu skonsumuję smakowite lektury. A jest co czytać: "Senność" Kuczoka, "Balzakiana" Dehnela i "Ręka mistrza" Kinga. Dobrze, że obowiązki domowe pozwalają na słuchanie w międzyczasie muzyki, więc delektuję się Amy Winehouse i wsłuchuję w Marię Peszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz