środa, 29 października 2008

Literacko



"Senność' Wojciecha Kuczoka to świetnie napisana powieść. Nie sposób nie zgodzić się z zawartą na okładce krótką recenzją Kazimierza Kutza, który pisze:
"Wojciech Kuczok jest obdarzony słuchem absolutnym do polszczyzny. Jego niezwykła inwencja językowa ma soczystość śląskiej gwary i swing wielkiej polskiej literatury. Czytanie "Senności" niesie radość obcowania ze słowem pisanym".
Myślę, że te słowa wystarczą i zachęcą niedowiarkow po sięgnięcie po twórczość Kuczoka.
.
Inaczej niż zwykle, w przypadku "Senności" autor najpierw stworzył scenariusz filmowy, a dopiero później na jego podstawie książkę. Z pewnością warto zapoznać się z jednym i drugim, ale ja mam zasadę, że zawsze najpierw wolę poznać wersję książkową. Dlategoteż wkrótce zabiorę się za "Gnój".

poniedziałek, 27 października 2008

Literacko



Zakończyłam czytanie pięciotomowej "Sagi o Wiedźminie" i jestem urzeczona. Tak jak niegdyś "Władca pierścieni", tak teraz "Wiedźmin" przeniósł mnie w fantastyczny świat elfów, krasnoludów i ludzi zmagajacych się ze swoim przeznaczeniem.
.
Sapkowski zaskakuje niezwykle rozbudowaną fabułą i znakomitymi dialogami, przy których nie raz wybuchałam śmiechem. Gdyby za tę prozę wziął się holywoodzki reżyser pokroju Petera Jacksona, Wiedźmin zdecydowanie mógłby stanąć w szranki z trzyczęściowym "Władcą Pierścieni".
.
Są takie książki, które żal odkladać na półkę. Wiedźmin zdecydowanie do nich należy. Całe szczęście proza Sapkowskiego na nim się nie kończy. Przede mną trylogia husycka.

Codzienności

Mam dość swojego dresiarstwa. Całe szczęście ogranicza się ono jedynie do domowych pieleszy, ale już tak zalazło mi za skórę, że na każde wyjście z domu stroję się jak stróż na Boże Ciało. Nienawykła do kilkumiesięcznego "domostwa" z nabożnością korzystałam z użyczonego mi na tydzień samochodu, który wreszcie pozwolił mi na chwilową niezależność. Mały do fotelika, mamuśka za kierownicę i hulaj dusza. Jaka szkoda, że właśnie dzisiaj kończy się moja wolność, bo autko muszę zwrócić.
.
Tymczasem Dominik przechodzi fazę "wlepiania się" w co ciekawsze domowe przedmioty. Minutami potrafi obserwować wiszący w salonie obraz mieniący się różnokolorowymi barwami, podwieszony na suficie projektor skutecznie odrywa go nawet od "paśnika", nie wspominając już o grającej karuzeli przy łóżeczku. Nieraz też wzrusza mnie do łez wybuchami śmiechu i swoim guganiem. Z tygodnia na tydzień zmienia się, po troszeczku, a jednak znacząco. Coraz pulchniejsze ciałko, coraz dłuższe okresy czuwania, coraz większe zainteresowanie otaczającym go światem. Regularne pory karmienia zaowocowały przesypianiem w nocy 5-6 godzin, co znacznie poprawia mi humor. A wczoraj ku uciesze rodzinnej starszyzny Dominik został przyjęty do zaszczytnego grona chrześcijan. Mazany świętymi olejami i polewany wodą, Dominik spał sobie w najlepsze, zupełnie nieprzejęty doniosłością chwili. Może po mamie odziedziczy chroniczny agnostycyzm?
Czy my żyjemy w normalnym kraju? Czy w normalnym kraju artyści musieliby się tłumaczyć publicznie ze swej twórczości i przekonań? Po Nieznalskiej przyszła pora na Marię Peszek. Zaproszona do programu Moniki Olejnik odpowiadała na zarzuty "Naszego Dziennika", że w tekstach piosenek z nowej płyty propaguje ateizm i potajemnie kocha się w Radku Sikorskim (skądinąd po Olejniczaku najprzystojniejszym polskim polityku). Ale to jeszcze nic. Wystarczy przeczytać komentarze pod zamieszczonej na stronie TVN24 informacji o wywiadzie (Nota bene dodałam także parę słów od siebie- choć rzadko mi się zdarza). I wszystko jasne. Średniowieczny Ciemnogród w europejskim kraju XXI wieku.

poniedziałek, 20 października 2008

Dzień jesiennej chandry minął. Czas, kiedy jesienny spadek odporności na życie miał co najwyżej konsekwencje w postaci przespanego z nadąsania popołudnia i wieczora, również. Boleśnie przekonałam się o tym wczoraj, gdy stres dnia poprzedniego ujemnie wpłynął na laktację. Chociaż ujemnie to za mało powiedziane. Niemożność nakarmienia swojego dziecka jest przerażająca. Całe szczęście wszystko już wróciło do normy. Nauczka na przyszłość- nie poddawać się stresom i złemu humorowi.

sobota, 18 października 2008

Spada zasłona milczenia, robi się ciemno i deszczowo, wiatr niezrozumienia rozwiewa spokój. Smutno mi. Po prostu.

środa, 15 października 2008

Był sobie raz...

Był sobie raz premier, prezydent i samolot... . Nie wątpię, że niedługo zaczną krążyć takie dowcipy parafrazujące legendarne kawały o Rusku, Niemcu i Polaku. Szkoda tylko, że w tamtych Polak zawsze wychodził z absurdalnych opresji. Tym razem niestety wszyscy jesteśmy przegrani. Oglądam właśnie jednym okiem szczyt rady Unii Europejskiej i jestem zażenowana. Prezydent przeszedł się wokół stołu, poklepywał wszystkich po plecach zapewne nie rozumiejąc co mają mu do powiedzenia, usiadł na krześle i wlepił wzrok w horyzont. Wygląda zupełnie jak z innej bajki, na przykład "Jeden krasnoludek i szczyt".

wtorek, 14 października 2008

MariaAwaria


Maria Peszek pieprzy intymnie na swojej płycie i raz po raz zaskakuje odkrywczym zlepkiem słów. Bardzo przyjemnie przemyślane, zgrabnie zaaranżowane. Podoba mi się ta niekonwencjonalność.
.
Promocji płyty towarzyszyło kilka wywiadów z artystką, m.in. w Kulturze (dodatku do Dziennika), w Wysokich Obcasach i Przekroju. Mnóstwo w nich indywidualności Marii Peszek. Przyjemnie się czytało inteligentne i szczere wyznania, zamiast standardowych farmazonów, które serwują nam przy podobnych okazjach inni artyści.
.
Warto posłuchać.

poniedziałek, 13 października 2008

Gadanie i śpiewanie

Uaa, aau, U! Do repertuaru krzyków, płaczu i postękiwań mój syn 8 października dodał spółgłoski. Nieoczekiwanie dla nas, nagle zaczął się uśmiechać jak szalony i gugać. Co prawda nic a nic nie rozumiemy z tego, co chce nam przekazać, ale ponieważ zwykle "gadając" jest w dobrym humorze, mniemamy, że są to raczej rzeczy pozytywne.
.
Pewnie każdy ma piosenki, które kojarzą mu się z jakimś okresem bądź chwilą w życiu. Piosenki zespołu La Bouche niechybnie zawsze będą mi się kojarzyły z pewnymi wakacjami, świetna płyta Beady Belle "CEWBEAGAPPIC" z troszkę smutniejszymi chwilami, "Dynamite" Jamiroquaia z szalonymi wycieczkami rowerowymi, a płyta Duffy z samochodowymi, ciążowymi wypadami na wieś. Z dzieciństwem mego malucha zdecydowanie z kolei kojarzyć mi się będzie piosenka "Unforgettable" Nat King Cole'a, gdyż niemal codziennie śpiewam mu ją gdy marudzi przy zasypianiu. I dodam, że czasem udaje mi się nią ukoić Dominika :)

wtorek, 7 października 2008

Urodzinowo ??

Moje tegoroczne urodziny zdecydowanie różniły się od poprzednich. Zamiast skupić się na sobie, sprawić sobie urodzinowy prezent w postaci szalonych zakupów czy dyskotekowo- alkoholowych harców, od rana do wieczora byłam w chwalebnej służbie Matki Polki (czytaj: mój dzień nie różnił się niczym od poprzednich). Żeby nie stosik nowości wydawniczych i płytowych, który dostałam w prezencie, w zasadzie w ogóle nie zauważyłabym, że jestem o rok starsza. Zastanawiam się teraz, kiedy w końcu skonsumuję smakowite lektury. A jest co czytać: "Senność" Kuczoka, "Balzakiana" Dehnela i "Ręka mistrza" Kinga. Dobrze, że obowiązki domowe pozwalają na słuchanie w międzyczasie muzyki, więc delektuję się Amy Winehouse i wsłuchuję w Marię Peszek.

poniedziałek, 6 października 2008


Październikowy park pachnie wilgocią i opadłymi liśćmi. Jeszcze niby zielony, ale już skrzący się gdzie niegdzie złotą jesienią, przyciaga swą tajemniczością. Wędrujemy z Dominikiem wąskimi alejkami. Ja napawam sie ciszą i układam myśli, on pochrapuje w wózku ciesząc się błogą bezczynnością.
.
Park przyciąga. Ławeczki okupują staruszkowie w beretach, z laskami, patrzący szklanym wzrokiem w ten jesienny, tajemniczy krajobraz. Co sprawniejsi przemierzają nieśpiesznym krokiem zabłocone alejki. Niedługo zaczniemy mówić sobie "dzień dobry", wszak widujemy się niemal codziennie. Jesień życia mija życie w rozkwicie. Krąg natury się zamyka.
.
Wracam zawsze w niezwykłym nastroju- optymizm nasycony ogromną dawką wdzięczności za te drobiazgi, którymi mogę się cieszyć. Jeszcze.

piątek, 3 października 2008

Uwielbiam ciszę. Pozwala na skupienie, poukładanie myśli, na marzenia. Uwielbiam kawę latte. Delikatna w smaku, rozkosznie pobudza. Zakopać się w kocu i pijąc gorącą herbatę z cytryną pożerać wciągajacą lekturę, za nic mając szalejącą za oknem jesień. Celebrowanie drobnych zwyczajów jest jedną z największych przyjemności w życiu.
.
Szkoda tylko, że niemal ze wszystkich musiałam zrezygnować na rzecz Małego Człowieka. Te 60 cm, które powiłam, jest tak absorbujące i wymagające, że oddawanie się rozkoszom dawnego życia stało się w większości przypadków niemożliwe. Zaskakująco jednak, człowiek szybko się adaptuje, a instynkt macierzyński każe pokochać mimo wszystko tę "małą udrękę". I zmienić swoje upodobania. Gdy szczęśliwa ukołyszę w końcu Dominika, który zaśnie snem sprawiedliwie nakarmionego, zaskakująco po 2-3 godzinach zaczynam tęsknić za jego żywym spojrzeniem i rozsyłanymi nieświadomie uśmiechami. Zdenerwowanie spowodowane nieznośnym zachowaniem rzeczonego mija jak ręką odjął, gdy tylko zastosuje jedną ze swych śmiesznych min. Niezbyt przyjemne chwile przewijania umilamy sobie rozmową, a raczej moimi opowieściami o znajdujących się na pieluszkach obrazkach najróżniejszych zwierzątek i postaci. (Swoją drogą to był naprawdę niezły pomysł by ożywić nudne pieluchy). Pomimo wszelkich niedogodności wytwarzamy sobie symbiozę- wszak pozostaniemy razem na bardzo długo.