niedziela, 7 października 2007

Kurczak w sosie koperkowym i mój własnoręcznie upieczony i przyozdobiony tort. Wytrawne wino, wyborne towarzystwo w to leniwe, niedzielne, urodzinowe popołudnie. Zamykam oczy, marzę, zdmuchuję świeczkę. Jedną, choć powinno być 27, tylko że producenci pakują je po 24. Śmieję się, że dorosłam, bo przekroczyłam dopuszczalne limity europejskie.
.
Potem siedzimy z mamą i siostrą, oglądamy nasze zdjęcia z dzieciństwa, i jest słodko i przytulnie i wcale nie żal, że tyle lat minęło. Bo jeszcze tyle przed nami. Tylko mamie zakręci się łza w oku, gdy wspomni nieżyjących dziadków. A ja się cieszę, że wciąż mam ją przy sobie, choć coraz więcej siwych włosów i zmarszczek, troskliwie okalających jej szare oczy.

Ostatnie „Lapidarium” Kapuścińskiego w prezencie od rodziców. Cudnie. Czekam na chwilę oddechu, na spokojne sobotnie popołudnie, bo Pan Ryszard nie pozwala odłożyć swojej książki niedoczytanej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz