środa, 31 października 2007

Zawsze tak bywa,
Przychodzi ta chwila
i psyt... płomień zgasł.
.
Choć latarka w kieszeni
i zapałka w nadziei,
że można pokonać zmrok.

poniedziałek, 29 października 2007

W mym śnie Diabeł - piękny mężczyzna. Przychodzi co 10 lat, by zbierać żniwo z podpisanego krwią kontraktu na całe życie i wieczność. Daje wiele, zabiera jeszcze więcej. Strach i podekscytowanie, gdy przybywa; rozpacz i ból gdy odchodzi zostawiając mnie obdartą z godności. Ale gdy zostaje mi dana możliwość odkupienia i cofnięcia tak tragicznie wybranego losu, waham się. Czy porzucić wszystko, co niezwykłe i powrócić do życia marnego? Decyduję się w ostatniej chwili i odtrącam wypielęgnowaną dłoń ofiarowującą mi pokusy nie z tej ziemi. Wracam. Nie bez żalu.
...
Od "My zdies emigranty" Gretkowskiej, poprzez kataryzm do esejów Bertranda Russella na temat agnostycyzmu- intelektualne wycieczki w dniu wolnym od pracy.

niedziela, 28 października 2007

Z "Trójki" sączy się Susan Vega, dostrajam się nostalgicznie do tych jej szeptanek.
A do tego wszystkiego Edward Hopper i jego przyciągajaca, niezwykła samotność miasta i ludzi. I moja chwila samotności, uspokojenie zmysłów, chwila kontemplacji. Wpisuję się w chłodne ramy Hoppera. Sam twierdził, że nie maluje ludzi, ale siebie.
. .
.
.
.
Weekend- granie i przemieszanie dnia z nocą. Idę spać, gdy inni wstając przecierają oczy i rozkoszują się niedzielnym porankiem. Mijam się z mężem w sypialnianych pieleszach. Szaleństwo.
...
W drodze do zamku w Rynie mijamy jesienne jeziora. Migają wakacyjne miejscowości- Orzysz, Giżycko. Wracają wspomnienia kajakowych wypraw i całonocnych ognisk, wschodów i zachodów słońca, beztroska biwakowania. I żal, że w tym roku nie udało się tam spędzić ani godziny. Tradycji nie stało się zadość. Odbijam sobie zatapiając się w te słoneczne, jesienne krajobrazy wychylające się co chwila zza krętych, mazurskich dróg.
...
Zachwycam się pracami Normana Rockwella.

piątek, 26 października 2007

Kolejny raz obejrzałam "Gusta i guściki" Agnes Jaoui, które podobie jak jej "Popatrz na mnie", niezmiennie mnie rozbawiają. To filmy świetnego duetu (małżeństwa zresztą)- scenarzysty i aktora Jean'a-Pierre oraz Agnes Jaoui-niezwykle utalentowanej reżyserki i aktorki. Świetnie zarysowane postacie, przenikliwe spostrzeżenia i ogromne poczucie humoru- to chyba największe zalety ich filmów, w ktorych zresztą nie raz oboje grają. Współczesne kino francuskie ma, podobnie jak kino angielskie, to gorzko-słodkie, ale jednak pozytywne podejście do życia.

środa, 24 października 2007

Biegnę na autobus... Za późno. Marznę na przystanku... Wpadam do biura... Wszystko mnie irytuje ... Kawa... Telefon... Podpisuję... Rozmawiam... Kolejny telefon... Odbieram pocztę... Wypisuję zlecenia... Gadam przez telefon... Użeram się przez telefon... Zostaję po godzinach... Biegnę do mamy- tak dawno się nie widziałyśmy. Już jestem spóźniona, a nie cierpię niepunktualności. Pokonuję schody, pukam.
.
Otwiera Mama- moja maleńka Mama. Przytulamy się. Rozszalałe od pędu serce zwalnia, uspokaja się, zupełnie jak noworodek, położony tuż po urodzeniu na piersi matki. Ciepła herbata, zapach domu. Pędzące atomy mego ciała zaczynają znowu układać się w całość, zbieram pogubione myśli, kojące słowa oplatają mnie jak pajęczyna. Zatrzymuję się i chłonę żarliwie ten spokój. Mój świat wraca na swe powolne tory, ukaja jednostajnym stukotem serca. Teraz znow czuję, że żyję, że jeszcze się nie zgubiłam.

wtorek, 23 października 2007

W "Dużym Formacie" artykuł o łóżkach i ich właścicielach. Moja sypialnia jest jedynym naprawdę dokończonym pokojem w mieszkaniu. Dopieszczona zasłonkami, przyozdobiona pięknym obrazem i bibelotami, nastrojowo oświetla wnętrze cudna, wymarzona lampa kupiona mi przez męża. To mój azyl. Tu wieczorem rozkładam się na poduchach, czytam i piszę. Na kolanach laptop, na stoliku nocnym kawa latte. Brakuje tylko jeszcze muzyki, ale to już wkrótce się zmieni. Prawie zawsze zasypiam sama, bo idę do pracy na wcześniejszą godzinę. Tym bardziej cenię sobie niedziele, które często spędzamy razem w łóżku właśnie, wylegując się do popołudnia, nie odbierając telefonów i wyłączając się ze świata.
...
Sposób na jesienną chandrę- z listu przedniego pisarza Czechowa do niejakiej Lubow Kambuzowej:
.
"Proszę nie zapominać – o nieszczęśliwa ofiaro chandry, że w Moskwie ma Pani najpokorniejszego sługę, gotowego wyszorować Pani samowar, od dawna już nie szorowany."

niedziela, 21 października 2007

Kolejne granie. Tym razem bal firmowy w konwencji rycerskiej na zamku w Rynie. Każdy, włącznie z nami, przebrany w stroje z epoki, a w to wszystko wpleciona historia, pokazy walk rycerskich (na których wychodziłam, bo zupełnie nie mogłam na to patrzeć) oraz konkursy dla uczestników. Wesoło i niebanalnie. Tylko deptałam po swojej długiej sukience, co kilka razy groziło poważnym upadkiem.
...
Moje najwcześniejsze głosowanie- 8 z rana, zaraz po przyjeździe z grania. Piękne słońce i straszliwy ziąb; obywatele okutani w płaszcze i szaliki suną do lokali wyborczych. Wyjmuję długopis, stawiam krzyżyki. Dwie kartki z szelestem opadają na dno urny wyborczej. Który to już raz? Nigdy nie zapomnę pierwszego. Wybory prezydenckie, rok 1990. Mam 10 lat, ale tato zabiera mnie ze sobą. Skreślamy na liście Tadeusza Mazowieckiego. Dumnie wrzucam złożoną kartę wyborczą do czerwonej skrzyni. To było ważne przeżycie. A dzisiaj rano powróciło jak de ja vu. Co głosowanie przyniesie tym razem?
...
"Katyń" Andrzeja Wajdy. Oszczędny, ale bardzo sugestywny. Wstrząsający. Łzy na policzkach. Żeby nigdy wiecej ...

sobota, 20 października 2007

Nie ma to jak mało towarzyska wizyta panów w czerni w piątek wieczorem. Okazaliśmy się z mężem cokolwiek niesfornymi sąsiadami, ze zbyt dobrym sprzętem do kina domowego, w bloku ze średnią życia ponad przeciętną. Chociaż jeśli wziąć pod uwagę, że nasze społeczeństwo się starzeje, to niedługo, aby nie zakłócać spokoju dostojnym sąsiadkom, nie będzie można nawet, za przeproszeniem, puścić bąka pod pierzyną.
Ach, taka miła inwigilacja przed wyborami. Już wiem na kogo zagłosuję :)

piątek, 19 października 2007

Klony nigdy nie zawodzą. W październikową jesień wpadają w szał żółci poprzetykanej purpurą. Na tle smutnych, nagich współbratymców z innych gatunków, wyglądają jak banda kolorowych hippisów wykpiwających zasady rządzące światem. Bo kto to widział, żeby w te płaczliwe dni tak bezczelnie świecić sobie złotem i szeleścić na wiatr?
...
Wybory. Wszędzie i o każdej porze. A ja uprawiam przedwyborczą ciszę. Tylko zastanawiam się, czy Gretkowska w polityce będzie tak samo odważna, jak w swoich książkach (nota bene z zachwytem zawsze czytam, co naskrobie). A czy Tusk, inaczej niż przed dwoma laty, będzie potrafił odłożyć na bok swoje ambicje przy tworzeniu koalicji? I zadecyduje chyba impuls przed urną, bo nie chce mi się roztrząsać spraw nie z tego świata. Moje małe Życie jest jednak bardziej zajmujące niż Największa polityka.