poniedziałek, 9 maja 2011

Randoms

Długi, wieczorny spacer z Dominikiem połączony z mini joggingiem i rozciąganiem poprawia humor i zbliża jak cholera.
...
Totally addicted to Mr. House!!!!
...
Aloe Blacc- no po prostu świetnie śpiewa.

poniedziałek, 2 maja 2011

Odkrycie

Ja jednak naprawdę lubię gotować.
 Do tego jednak spełniony musi być co najmniej jeden warunek- wolny dzień, natchnienie, zrelaksowany umysł. Dzisiaj krem z zielonego groszku, kurczak w majeranku, pasztet z selera. Same pyszności, a największym admiratorem oczywiście Dominik. Jego zachwyty nad pożeranymi smakowitościami wynagradzają wszelkie trudy. Rozwodzi sie nad nimi długo i namiętnie, wzdycha, mruczy, pomlaskuje. Zdziwię się bardzo, jeśli ten dzieciak nie będzie umiał gotować i rozkoszować się jedzeniem.
...
Kilka nietypowych produktów do nabycia zmusiło mnie do wyprawy do hipermarketu. Auchan (przez niektórych znawców zwany anchois) to moloch godny podziwu sprawnej pracy marketingowców. Podczas wyprawy w takie miejsca cisnął mi się na język różne słowa i wyrażenia... .

piątek, 29 kwietnia 2011

I tak co roku...

Zawsze co roku, pod koniec kwietnia, kiedy drzewa dopiero co nieśmiało zaczynają wypuszczać listki, zastanawiam się, czy natura zdąży zmusić kasztany, by zakwitły na matury. A potem, z dnia na dzień, nagle, zupełnie nieoczekiwanie kasztany obsypują się kwieciem. Cud- zaiste.
Kasztanowce zawsze kojarzą mi się z dzieciństwem. Przyblokowe podwórko, na którym hasało się z koleżankami, zasadzone było dorodnymi drzewami. Jesienią mieliśmy naprawdę niezłe plony na kasztanowe ludziki.

czwartek, 28 kwietnia 2011

Randoms

Otworzyła się tama: Domek zaczął gadać, przestał siusiać w nocy i zupełnym fuksem dostał się do przedszkola.
...
"Rock dust light star" Jamiroquaia w samochodzie na caaaały regulator. I zawsze brzmi świetnie.
...
Zielona spódnica i zielone kolczyki.
W głowie czarno.

środa, 27 kwietnia 2011

Przygód kilka ...


Wizyta w Empiku- wyczekiwany nowy Dehnel i "Olivia". "Olivię" Domek wypatrzył na jakiejś mojej zakładce do książki. To jedna z książek, która w 2009 r. brała udział w dorocznym konkursie na najlepszą książkę dziecięcą i z tego też powodu, wraz z innymi pozycjami, znalazła się na rzeczonej zakładce. Inne konkursantki przeszły niezauważone, jedynie "Olivia" zawsze przykuwała zainteresowanie Domka. A dzisiaj, widzę, stoi dumnie na półce, nie było więc możliwości odejść bez niej ze sklepu. I był to strzał w dziesiatkę- Olivia to wypisz, wymaluj Dominik; zwłaszcza historyjka z wieczornym targowaniem się o ilość książeczek do przeczytania (dla bacznych obserwatorów na górnym zdjęciu).
...
Skrzyżowanie. Otwieram okno. Smród spalin wywołuje wspomnienia o nocnym Rimini, hałaśliwych włoskich kierowcach, beztroskich zabawach w tandetnych dyskotekach...
...
Koktajl z truskawek bije na głowę wszystko.
...


Mały Elton John w poświątecznych wspominkach.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Na samotnej łodzi....

Porządek społeczny jest fikcją wymyśloną dlatego, że nie potrafimy ogarnąć rzeczywistości prawdziwej?

Właśnie tak. Kiedy wchodzimy w relacje społeczne, oddajemy naszą jednostkowość na rzecz kategorii uniwersalnych. Mówimy: oficer, sprzedawca, matka, ojciec. Dzięki kategoriom uniwersalnym możliwe są relacje społeczne. Ale te kategorie fałszują rzeczywistość, bo gubią jednostkową prawdę. Nasze życie jest przecież tak indywidualne, że – jak mówił Kierkegaard – przypomina jednoosobową łódź, na którą nie można zabrać drugiej osoby. Możemy płynąć obok, ale nigdy razem. Nasze życie jest niekomunikowalne. Niezrozumiałe nawet dla nas samych. Dlatego nawet w najbliższych relacjach społecznych jesteśmy tylko częściowo obecni. Bo one oparte są na konwencjach, a jednostkowe życie pozostaje ukryte.

Prof. Tadeusz Gadacz w ostatniej Polityce.

piątek, 22 kwietnia 2011

Pomnikiem po łbie

Cmentarz. Podążam z wiadrem i mopem sprzątnąć rodzinne pomniki. Liczne babcie i dziadkowie, podobnie wyekwipowani, spełniają doroczny rytuał. Wspólnie, to może zbyt dużo powiedziane. Dziadkowie okupują ławeczki poczytując prasówkę, babcie ze szmatami uwijają się na pomnikach, pod pomnikami, przed i za (dlatego właśnie, naszła mnie refleksja, kobiety żyją dłużej). Zadziwia mnie bogactwo powystawianych nagrobków. Ale właśnie, raczej pomników, a nie nagrobków. Pysznią się marmury, chińskie i hiszpańskie, fantazyjnie wykute, wygrawerowane. Jakby od tego zależeć miało gdzie w kolejce do nieba stać będzie nieszczęśnik przywalony tą kupą kamieni. A ja bym chciała leżeć pod drzewem w lnianym worku. Chciałabym sie stać częścią natury, bo nie wierzę, że po smierci dostanę skrzydeł i odlecę do nieba. Taka dosadna Wielkanocna refleksja.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Kulturalne rozpolitykowanie

"Polityki" nie kupowałam już od wieków. Ostatnio wciągnęło mnie "Wprost", ale ponieważ nie znalazłam go dziś w sklepie, sięgnęłam po dawno zapomniany tygodnik. Starym zwyczajem powędrowałam najpierw na strony poświęcone szeroko pojętej kulturze. I od razu natrafiłam na świetny artykuł Justyny Sobolewskiej "Nocą pisze się zbyt łatwo" o przyzwyczajeniach najbardziej znanych pisarzy, natręctwach towarzyszących im w procesie pisania, zwyczajach, które kultywują podczas pracy twórczej. Mnóstwo tam ciekawostek i angdotek, ale najbardziej przypadła mi do gustu porada Janusza Rudnickiego, która wg mnie pasuje nie tylko do pisania, ale także do śpiewania:

"Nigdy po alkoholu. (Dlatego w kraju piszę tak mało). Próbowałem oczywiście, ale na drugi dzień czytałem toto z takim uczuciem żenady, że nie było innego wyjścia, musiałem zatopić je, to uczucie, alkoholem. Człowiek sobie myśli, że władcą kosmosu jest, co dopiero jakichś tam much, że potencję twórczą ma taką, że przeleciałby nawet dziurę ozonową. A tu jakieś porozrzucane chaotyczne, poskręcane, drewnianie wióry, albo jakis gulasz gotowany na zupełnie niestrwanej, bezbrzeżnej arogancji. Piłeś? Nie pisz". 

środa, 20 kwietnia 2011

Dzieci patologicznych rodziców

Świetny tekst. Wiele w nim prawdy.
Dzieci tamtych rodziców.

Ćwierćwiecze

Trafiło mnie dzisiaj dość nieprzyjemnie, gdy w Trójeczce było o zbliżającej się 25 rocznicy awarii reaktora w Czarnobylu. 25 lat temu, ćwierć wieku temu, w pytę lat temu ... a ja... a ja to pamiętam!!! Jeny, czas leci nieubłaganie. Ćwierćwiecze już mnie dopadło dawno temu. I naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że w tym roku kończę lat 31, tylko tak jakoś to groźnie zabrzmiało. Może też gdzieś w zakamarkach podświadomości przypomniało mi się to uczucie strachu, bezsilności i zupełnego niezrozumienia tematu, które dopadło mnie, wtedy sześcioletnią dziewczynkę. Ta nocna pobudka i jazda na pogotowie, obawa przed wyjściem na podwórko, jakiś irracjonalny strach przed czymś bliżej nieokreślonym, niepojętym, odległym; zdenerwowanie rodziców i ogólna atmosfera napięcia. "Nie chcę więcej takich dni..." jak śpiewał Michał Bajor.
...

"Neron" Aleksandra Krawczuka skończony. Książka, która przez kilka lat poniewierała się po półkach,  której etiologii nabycia zupełnie nie mogę sobie skojarzyć, okazała się fascynującą lekturą. Okazało się, że autor to znany historyk starożytności i nie brakuje mu talentu literackiego. Opowieść o Neronie wciąga i nie nudzi. Sięgnęłam do swojego nieprzebranego zapasu ebooków i okazało się, że mam znacznie więcej pozycji tego autora, co zamierzam oczywiście wykorzystać. Polecam z całego serca, bo oprócz faktów historycznych, pełno w książce anegdot, ploteczek i dygresji, narracja prowadzona jest ze swadą i wciąga od pierwszej strony.