Uwielbiam te chwile, gdy po wieczornej kąpieli wygłodzony Dominik przytula się do mojej piersi i, najpierw łapczywie, a później ze stoickim spokojem, ssie mleczko. W pewnym momencie, gdy uzna, że najadł się do syta, odrywa się z rozmachem od piersi, patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się całą swą okrąglutką gębulką. Wtedy na jeszcze kilka minut kładziemy się obok siebie, bo przychodzi czas na wieczorne przytulanki. Dominik staje się wyjątkowo gadatliwy, a ja obściskuję go i całuję w szyjkę, za uszkiem, w czółko ... . I tak sobie gaworzymy o tym i owym, powoli żegnając się przed snem.
Ooo.... jak mi tęskno do tej epoki "cycusia". To były takie piękne chwile. Chyba sobie muszę zafundować jeszcze jedno dziecię ;)
OdpowiedzUsuńHehehe! Tak, to piękne chwile!
OdpowiedzUsuń