Dryfowanie.
Na niebieskim materacu
przez jeziora przestwór.
A słońce bezlitosne,
choć tak litościwie,
spala na popiół.
Leśne horyzonty,
zaskakujące rozmowy,
i poznaję lenistwo minut.
I wszystko wraca
w te dni pochmurne,
w oparach chmielnych
zbyt sentymentalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz