poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Bie....ga......nie.............

Hmmm, bieganie. Ile było mówienia o tym, myślenia, planowania. Aż w końcu nadszedł ten poranek, w którym decyzja została podjęta. Pierwszy cel osiągnięty. Choć pewnie gdyby nie propozycja W., aby zrobić to razem, plan nie został by nawet napoczęty. Z szafy wyciągnięty został zakurzony strój aerobikowy , nietykany od niemalże trzech lat, zupełnie jak przejrzała stara panna. Hmmm, przyznać trzeba, że wówczas leżał troszkę lepiej niż dziś. Ale nie czepiajmy się szczegółów. Wszak po to zabiera się za aktywność fizyczną, by dążyć do ideałów- tak przynajmniej jak na razie jest w moim przypadku. Ale zaskakująco, po tej całej bieganinie, jeszcze żyję; mało tego, jest 22:22, a ja jeszcze mam siłę i ochotę by cokolwiek pisać. Cel drugi więc zaliczony- mam więcej energii i chęci do życia. Na jak długo- to się okaże. A przede wszystkim- jak długo uda mi się wytrwać? Mam bowiem ostatnio problem ze słomianym zapałem, i dzięki wielkie, że daleko jesteśmy od rosyjskich pożarów, bo w innym przypadku spłonęłabym już dawno ze wstydu i suchoty. Kończąc ten nieskładny post życzę sobie wytrwałości .... czegokolwiek miałaby ona dotyczyć.

P.S. I mam cichą nadzieję, że W. w końcu przestanie zaklikiwać mnie nudą.

P.S. 2 I jeszcze jedno- jestem realistką- wiem, że jutro będę zdychać z tej radości.

1 komentarz:

  1. Wcisnąłem dziś interesujące. Kolejny sukces na Twoim koncie. Zapału starczy ci na tyle na ile będziesz chciała wyjść z domu. Kryzys wciąż przed tobą, ale trzeba stawiać sobie jasne cele. Mam nadzieję, że za 5 tygodni pobiegniemy bez zatrzymywania - zobaczysz jaka to jest radość.

    OdpowiedzUsuń