Kolejny sposób na niebanalne spędzenie niedzieli - wybrać się na mecz siatkówki damskiej i pokibicować białostockiej drużynie pań, dzielnie walczących o pozostanie w I lidze. Jak za starych, dobrych czasów, gdy chodziliśmy z tatem na mecze Jagiellonii (tak, tak- kiedyś bez uszczerbku na zdrowiu mozna było spokojnie obejrzeć rozgrywki), wybraliśmy się we dwoje w to śnieżne popołudnie na nasz pierwszym mecz siatkarski z prawdziwego zdarzenia. Co więcej, nasze panie, które sromotnie przegrywały każde spotkanie tego sezonu, wczoraj wygrały 3:1 z wicemistrzyniami Polski, a więc było na co popatrzeć. Stwierdziliśmy, że skoro przynosimy im szczęście, nie pozostaje nic innego, jak śledzić ich losy i uczęszczać na mecze. Atmosfera była iście sportowa, daliśmy się ponieść emocjom, zwłaszcza, że dwa ostatnie sety były niezwykle emocjonujące. I tak, chcąc, nie chcąc, przez zupełny przypadek, zostaliśmy znowu kibicami ramię w ramię- ojciec z córką- jak za starych, dobrych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz