Znowu stawiam się do pionu, przebieram oficerkami, żeby stanąć na baczność i w końcu podjąć wyzwanie piśmiennicze. Zmieniam wygląd, zmieniam pogląd, klepię w klawiaturę, bo jak nie piszę to mnie nie ma. Przechodzą w nicość myśli i pomysły. Biada mi, jeśli nic po mnie nie pozostanie w czasach kiedy usankcjonowano prawnie testament internetowy. Niechby mój syn kiedyś zerknął w te blogowe strony, przeczytał słów kilka, zamyślił się, uśmiechnął, spłonił rumieńcem. Wytrwałości sobie życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz