Ostatnio sporo jeżdżę autem, bo przecież zapomniałam się pochwalić, że takowe już posiadam. Swoje, na własność, pierwsze autko w życiu. Więc rozjeżdżam się nim na prawo i lewo, smakując swobodę i niezależność. Staram się nie myśleć o zanieczyszczeniu powietrza, efekcie cieplarnianym i druzgocącym wpływie braku ruchu dla mojej kondycji fizycznej.
.
Wracając jednak do głównego wątku, to pomykając ulicami miasta nieuniknione jest postojowe w korkach. A wtedy, zauważyłam, bardzo lubię spoglądać w lustereczko obserwując kierowców w aucie za mną. Czegóż to ludzie nie wymyślą dla zabicia nudy. Można się umalować (jak to czynię nieraz i ja), można podłubać w nosie, sprawdzić stan uzębienia, przeczytać akapit książki bądź gazety, można porozmawiać ze współpasażerem, albo wręcz przeciwnie, ostentacyjnie się do niego nie odzywać.
.
Ja mam własny, niezawodny sposób na korki. Kiedy jadę z synkiem, po prostu się do niego odwracam i gadamy sobie- ja po ludzku, on po niemowlęcemu, ale zawsze się jakoś dogadujemy co sprawia nam obopólną radość. I możemy sobie tak stać choćby i pół godziny, bo z takim towarzyszem nie straszne mi choćby i najdłuższe korki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz