Kochani, czy to normalne? Że ta zima taka długa, że słońca brak, że wszyscy smarkają i kaszlą, że dopada nas ogólny brak woli do wszystkiego? Cierpię na brak pomysłów, zapadam się w szarą rutynę, by przetrwać ten nieludzki czas zawieszenia pomiędzy zimą i wiosną. Czasem tylko, jak w sobotę, umilę sobie życie wypiekiem- tym razem przepysznym ciastem cytrynowym. Tak objeść się cytrusowo dla zabicia smaku tej okropnej aury.
.
Czasem jednak, pomimo prób pozytywnego nastawienia się, misternie budowaną iluzję optymizmu zburzyć potrafi jeden telefon. Całkiem przed momentem bowiem zadzwonił do mnie agent z towarzystwa emerytalnego, rozszczebiotanym głosem proponując za jedyne 19,90 miesięcznie (które nota bene sami sobie pobiorą z mojego konta) ubezpieczenie na wypadek mojej śmierci wskutek nieszczęśliwego wypadku, także komunikacyjnego. Jeśli się zdecyduję, moi bliscy dostaną nawet do 105 tysięcy złotych na osłodzenie sobie życia po stracie. Ponieważ ubezpieczenie działa 24 godziny na dobę, nie jest ważne czy kopnę w kalendarz za dnia, czy porą nocną. Na pytanie, czy jestem zainteresowana, odparłam że nie.
- A dlaczego?- zapytuje nienaturalnie wesołym głosem pan agent.
- Bo nie przewiduję w najbliższym okresie swojej śmierci- odpowiadam.
- Ale przecież to się może zdarzyć w kazdej chwili- ripostuje pan agent.
.
I tym przemiłym akcentem kończę na dziś. Może zobaczymy się jutro. Może :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz